Dzień w szkole
Na drugi dzień mojego pobytu w Savage zaplanowane było spotkanie z moim tzw. „Counselor” czyli nauczycielem, który teoretycznie 'zajmuje się' moimi sprawami w szkole. Jako że system edukacji bardzo różni się od tego w Polsce, nie ma tutaj 'klas' w naszym rozumieniu - każdy wybiera sobie, na jakie przedmioty chciałby chodzić, oczywiście z wieloma ograniczeniami i wymogami. Na pewno napiszę jeszcze kiedyś o tym, jak wygląda tutejsze szkolnictwo, ale to dłuuugi temat na inny post. Wracając: każdy ma nauczyciela, który pomaga i nadzoruje wybór przedmiotów, zazwyczaj przypisanym jest się do kogoś ze względu na literę alfabetu, na którą zaczyna się nazwisko. Ja poznałam Mr. Smitha w poniedziałek w południe. W Ameryce każdy dzień szkolny wygląda praktycznie tak samo - wszyscy przychodzą na tą samą godzinę, codziennie idą na te same lekcje, kończą o 15 i o 15:05 są już w żółtym autobusie. Wszystko chodzi jak w zegarku, nikt nie spóźnia się na lekcje, jeśli spóźni się 3 razy, tr