Friendsgiving


Każdy na pewno słyszał o Thanksgiving, czyli Święcie Dziękczynienia, a może niektórym z Was obiło się także o uszy słowo „Friendsmas”. Friendsgiving to coraz bardziej popularny trend w USA, który polega na urządzeniu ze swoimi przyjaciółmi wspólnego Święta Dziękczynienia. Nasza grupa przyjaciół co roku urządza Friendsgiving, a także Friendsmas i Friend’s Year’s Eve - Wigilię i Nowy Rok. Oczywiście trzeba być trochę elastycznym z datami, bo właściwe dni świąteczne każdy z nas spędza z rodziną, jednak staramy się dobrać termin jak najbliżej, żeby nie stracić nastroju ;).

Na nasze Friendsgiving niestety nie mogli przyjść wszyscy znajomi - zabrakło Savannah’y, Dante’go, Belli i Parkera - ale usiedliśmy do stołu w dziewięć (bardzo szczęśliwych) osób. Każdy miał przynieść coś do kolacji, i tak Emily zajęła się purée, Isabelle indykiem i „Stuffing”, Austin nachosami, Andrew bułkami, Heidi owocami, Kyle napojami, a Gretchen kupiła największe na świecie tarty - jabłkową i dyniową. Pierwszy raz w życiu jadłam tartę jabłkową i bardzo mi smakowała, tutaj jest to chyba najbardziej popularne ciasto na Święto Dziękczynienia.

Stuffing z pudełka.
Ta potrawa to zapiekane kawałki pieczywa z przyprawami i jakimiś warzywami.
Około osiemnastej (albo po amerykańsku - szóstej) wszyscy zaczęli się u nas zbierać. O 19 wszyscy rozstawiliśmy jedzenie na wysepce kuchennej i  przygotowaliśmy stuffing z pudełka, podgrzaliśmy turkey gravy i nałożyliśmy na talerze ogromne ilości jedzenia. 
Z ciekawostek - tutaj wiele osób nie je sałatek ani surówek do obiadu, nakłada za to garścią na talerz czipsy albo (tę opcję preferuję) owoce. Ciężko się do tego przyzwyczaić, ale bio truskawki i maliny z Florydy czy Kalifornii ułatwiają zadanie. Cyknęliśmy tysiąc zdjęć i zjedliśmy wspólny posiłek. Przedtem stanęliśmy wokół jedzenia, protestanci odmówili swoje modlitwy, a katolicy swoje. A tak właściwie to każdy mówił co tylko znał, w moim przypadku po prostu stałam ze znakiem zapytania na twarzy.

Od lewej: Emily, Isabelle, Abby i Andrew

Po obiedzie przyszedł czas na deser - Pumpkin albo Apple Pie. Oba ciasta były naprawdę gigantyczne, Gretchen kupiła je w Costco, sklepie który sprzedaje jedzenie w hurcie/ogromnych opakowaniach. Jeszcze tam nigdy nie byłam, ale słyszałam różne legendy i na pewno kiedyś sama będę musiała się o nich przekonać.

Ani troszkę nie przesadzam.

Zanim zjedliśmy, każdy powiedział za co jest wdzięczny i podziękował za co tylko chciał. Ja miałam naprawdę długą listę, która i tak w żadnym wypadku nie wyrazi mojej wdzięczności, za rzeczy których nawet nie potrafię opisać w jednym miejscu. Kyle i Gretchen cierpieli bardzo, bo bardzo chcieli zjeść swoje kawałki tarty, a nasze przemówienia przedłużały się i ciągnęły. Kyle z racji swojej ciekawej osobliwości i unikalnego poczucia humoru zawsze zachowuje się w najmniej przewidywalny sposób, więc po prostu wbijał widelec w swój jabłecznik a potem go lizał.

Przyrównałabym ten smak do zupy dyniowej tylko w formie pianki.
Gdy skończyliśmy, posprzątaliśmy kuchnie i zeszliśmy do piwnicy. Przez dłuższy czas graliśmy w Cards Against Humanity, naszą ulubioną grę planszową. O 10 musiał wyjść Kyle, więc skończyliśmy. Heidi zasnęła na kanapie, a reszta oglądała zabawne filmy na Youtube’ie. 


Mam najlepszych znajomych na świecie, a kolejne kilka dni to chyba najbardziej zapełniony tydzień od kiedy tu jestem - codziennie atrakcje, z których na pewno wyjdzie kilka postów na bloga. Chciałabym też przywieźć tradycje Święta Dziękczynienia do Polski, bo bardzo mi się spodobała. W piątek Black Friday, już nie mogę się doczekać!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Po czym poznać, że jesteś w USA?

Jak pojechać na wymianę do USA?

Amerykańskie Przekąski