Wigilia po amerykańsku

Już od przyjazdu wiele osób tutaj dopytywało się o polskie tradycje związane ze Świętami Bożego Narodzenia. Amerykanie ciekawi są jak u nas obchodzi się tę okazję, jakie polskie potrawy towarzyszą Gwiazdce i jakie tradycje kojarzą mi się z grudniem.
Zgodnie z prawdą i rzeczywistością zawsze staram się opisać chociaż kilka naszych zwyczajów, mimo że jest ich niezliczenie wiele, i tak tłumaczę: że opłatek, post wigilijny, czekanie na pierwszą gwiazdkę, Mikołajki, 12 potraw wigilijnych (to wywołuje chyba największe zdziwienie!), pusty talerz przy stole, że siano pod obrusem i tak dalej, i tak dalej. Większość naszych tradycji jednak nijak ma się do tych amerykański, które postaram się tu trochę opisać.
O ile w Polsce Wigilia jest chyba "głównym" punktem Świąt, o tyle w Stanach największe obchody są w pierwszy dzień Świąt. Opisze jak przebiegało wszystko u nas w tym i prawdopodobnie kolejnym poście, zaznaczam jednak że na pewno w każdym domu jest trochę inaczej.
Wiele osób obchodzi Wigilię/Święta z marginesem +/- 10 dni, bo nie każdy przecież może sobie zawsze pozwolić na wolne w pracy lub po ludzku się nie rozdwoi i podchodzi się tu do tego z wielkim luzem. Niektóre rodziny obchodzą też pół-Święta - 24 czerwca rodzina spotyka się na wielkim grillu lub coś w ten deseń.
My pierwszą Wigilię zrobiliśmy z naszymi sąsiadami, o których już kilka razy pisałam. W weekend przedświąteczny pojechaliśmy nad jezioro do domku letniskowego (który de facto jest dużym domem nad jeziorem) i oglądaliśmy grę futbolową naszej drużyny - futboliści chyba nigdy nie mają wolnego, nieważne czy Nowy Rok czy Gwiazdka. Na szczęście wygraliśmy.


Nie ma w USA wiele potraw które można uznać za typowo świąteczne, nawet nie każdy robi pierniczki - popularne są różne rodzaje ciasteczek świątecznych, zwykle kupowanych zamrożonych, tak żeby prościej było - hop do piekarnika a potem dekorować lukrem z puszki. My też upiekłyśmy ciasteczka (z proszku a nie mrożone - level up) z Taylor (naszą sąsiadką) i udekorowałyśmy prawdziwym lukrem (co prawda z mleka zamiast wody i z różnymi sztucznymi barwnikami). Te ciasteczka nazywają się sugar cookies. Bardzo popularny jest też drugi typ słodyczy które upiekłyśmy - peanut butter kisses, których nie jestem fanką. Są to takie dosyć suche ciastka o smaku masła orzechowego z czekoladkami które nazywają się kisses.

Po środku peanut butter kisses a z boków sugar cookies.

 Świetnie się przy tym bawiłyśmy, podczas gdy męska część towarzystwa kibicowała The Vikings. Graliśmy też w różne gry, a Taylor i Abby nawet poszły na łyżwy na jezioro (gdy na dworze jest -25 stopni Celsjusza nie ma się co martwić o grubość lodu).

Po lewej Taylor i jej Babcia, która przyjechała z Dziadkiem z Kanady na Święta.

 Ja spędziłam czas z młodszym bratem Taylor - Spencerem, grając w kości (z miejsca pozdrawiam Babcię Ewę, to jednak jest fajna gra). Wieczoem wymieniliśmy się prezentami - dostałam koszulkę z Taylor Swift, skarpety (ten typ nazywa się cabin socks) i maseczkę do twarzy. Wieczorem zrobiłyśmy małe SPA, a potem w czwórkę obejrzeliśmy "The Office", nasz ulubiony serial.
Rano wyjechaliśmy i po 2,5 godzinach drogi dojechaliśmy do Savage. Prawie od razu poszliśmy do kościoła. Moja rodzina z wyznania jest Metodystami i nie do końca wiem czym różni się to od kościoła katolickiego, ale msza jest zdecydowanie mniej oficjalna. W kościele spotkaliśmy się z braćmi Abby i jej małą bratanicą. O 17 pojechaliśmy na Wigilię do domu spokojnej starości, w którym wynajmują mieszkanie rodzice mojej host mamy. Nie było stołu wigilijnego ani uroczystych talerzy, ani nawet żadnych uroczystości.

Cała rodzina na Wigilii
Był stół z przystawkami i papierowymi talerzami, a jako że całość odbyła się w pokoju kinowym jedliśmy w ogromnych fotelach, które ustawiliśmy w mniej więcej dogodne dla nas pozycje. Było nas na amerykańskie standardy "mało" - 20 osób. Bardzo mi się podobało, mimo wszystko nic nie zastąpi barszczu z uszkami i pierogów ruskich.

Nasz stół wigilijny

Pod sam wieczór przyszedł czas na kolejne prezenty, tym razem od rodziny Angie - Kirka, Pauli, Dana'y i Bryce'a -  którzy zostali z nami na noc. Co roku dzieci (w tym ja) dostają od nich spodnie od piżamy, moje bardzo lubię. Dostałam też naszyjnik, bluzę i piękny, ciepły kardigan, z których się bardzo cieszę. Potem zaczęliśmy oglądać jakiś film i zostawiliśmy ciasteczka na kominku dla Mikołaja.

Bryce, Dana, Ja i Abby w naszych prezentowych ubraniach :)

Jeżeli chodzi o więcej tradycji typowo amerykańskich, prezenty otrzymuje się przeważnie w pierwszy dzień Świąt, zarówno te od Mikołaja w skarpetach jak i te od rodziny spod choinki. Zapachem świąt jest peppermint (czyli pasta do zębów, lub jak kto woli mięta) zamiast naszych pomarańczy z goździkami. Amerykanie skupiają się na spędzeniu czasu z rodziną, a nie tygodnia w kuchni, jest dużo luzu co do formy obchodzenia Świąt.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Po czym poznać, że jesteś w USA?

Jak pojechać na wymianę do USA?

Amerykańskie Przekąski