Boże Narodzenie

Ten post jest kontynuacją poprzedniej notki, w której opowiedziałam trochę o amerykańskiej Wigilii i czasie przedświątecznym.
Dziś postaram się przybliżyć tradycje związane z Bożym Narodzeniem i powiedzieć jak Święta wyglądały w naszej rodzinie.
Pierwszy dzień Świąt w każdym amerykańskim domu rozpoczyna się tym samym - prezentami. U niektórych dzieci przychodzą rozpakować podarunki w świątecznych piżamach, u nas jednak zrobiliśmy wspólne rodzinne śniadanie przed sprawdzeniem zawartości skarpet - no właśnie! W Stanach Zjednoczonych Święty Mikołaj wkłada upominki do dużych skarpet, które wiszą na kominku przez dłuuuugi czas przed 24 grudnia. W nocy Mikołaj wchodzi przez komin i pakuje do skarpet ile wlezie. Abby i ja dostałyśmy dużo próbek kosmetyków, selfie-stick'a, linki z klipsami do zawieszenia zdjęć na ścianę, metalową butelkę, karty podarunkowe do sklepów z ubraniami, ciepłe skarpety, słodycze i tym podobne.
Moja skarpeta
 W skarpetach zazwyczaj znajduje się małe upominki, "prawdziwe", duże prezenty leżą pod choinką i wiadomo kto co kupił. Nie trzeba ich jakoś szczególnie przemycać, przynosi je się pod drzewko cały miesiąc.
Po skarpetach przyszedł także czas na wymianę większych prezentów. Starszy brat Abby wpadł w tym roku na pomysł, żeby zrobić losowanie, które zadecyduje kto komu kupuje prezent - tak żeby każdy dostał jedną "porządną" rzecz. Jak nietrudno się domyślić, wszyscy trochę oszukiwali i i tak kupili upominki wielu osobom. Jako dzieci (Abby, ja i mała Lucy) nie wliczyłyśmy się do tej zasady, więc oficjalnie wymieniałyśmy się ze wszystkimi.

 Od najstarszego brata i jego żony dostałam śliczny zestaw do robienia herbaty, bo opowiadałam im jak bardzo mi jej brakuje - w USA nie jest popularna. W pudełku znalazłam dwa pojemniki na herbatę, zaparzacz, dwa rodzaje mieszanek i duży, porcelanowy kubek. Młodszy brat i jego dziewczyna sprezentowali mi bluzę z wielkim MN - Minnesota. Resztę prezentów zostawiliśmy sobie na później. Nie wiem jak jest u Was w domu, u mnie każdy dostawał prezenty i od razu je otwierał, w USA u wszystkich robi się z tego długi proces, bo każdy po kolei otwiera po jednym prezencie, pokazuje, cieszy się, dziękuję i tak do wyczerpania wszystkich prezentów.
Przed południem wyjechaliśmy do młodszego brata host taty, u którego odbywała się większa rodzinna impreza. Przyszło mniej osób niż na Święto Dziękczynienia, wydaje mi się że 42. Były ogromne ilości jedzenia, ale najważniejszym zajęciem było granie w różne zabawne gry rodzinne. Świetnie się bawiłam i poznałam jeszcze kilka członków rodziny. Na tej imprezie raczej nie wymieniało się prezentów, po prostu dlatego, że było na to zdecydowanie za wiele osób. Co interesujące i zabawne - w USA bardzo typowe na rodzinnych imprezach są "ugly christmas sweters" czyli brzydkie swetry świąteczne.Tak naprawdę sporo osób nosi je przez cały grudzień, a niektóre sklepy oferują naprawdę obrzydliwe modele. Jest przy tym bardzo dużo zabawy i wiele miejsc pracy i szkół robi konkursy na najgorzej wyglądający ubiór świąteczny, co bardzo mi się podoba. Generalnie, tak jak w przypadku Wigilii, na amerykańskich Świętach Bożego Narodzenia jest bardzo dużo luzu i śmiechu.
Kawałek naszego stołu - był indyk, szynka, kukurydza, ziemniaki z serem, słodkie ziemniaki, puree z zuemniaków, zapiekanki i różne przekąski.

Jednym ze zwyczajów, których nie da się pominąć jest wysyłanie kartek świątecznych. O ile każdy (a może już nie) dostaje w Polsce od jakiejś dalszej ciotki czy pracodawcy kartkę na Boże Narodzenie, w Stanach kartki świąteczne trzeba OBOWIĄZKOWO wysłać do WSZYSTKICH znajomych i całej rodziny. Większość osób ma nawet spersonalizowane kartki z własnymi zdjęciami. Można zebrać nawet bardzo dużą kolekcję, którą zazwyczaj ustawia się w jakimś widocznym miejscu w salonie czy przy wyjściu, żeby wzmocnić świąteczny nastrój w domu. Pocztówki i kartki okazjonalnego ogólnie są wciąż żywą formą komunikacji w USA, tak samo wygląda dziękowanie za prezenty czy zaproszenie na przyjęcia - wysyła się kartkę na podziękowanie.

Student Council Christmas Party
Bardzo popularne są przyjęcia bożonarodzeniowe ze znajomymi lub w pracy. Ponadto, prawie każdy drużyna sportowa w szkole też miała swoją małą imprezę. Nie uczestniczę w żadnym sporcie, ale załapałam się na Wigilię z Samorządem Uczniowskim. Razem z grupą przyjaciół zrobiliśmy też oczywiście Friendsmas - Friends' Christmas. Typowo robi się na takich przyjęciach "pot luck", czyli każdy przynosi coś do jedzenia, ale my postanowiliśmy pójść do japońskiej restauracji na hibachi - bardzo ciekawą potrawę a nawet cały "proces" przygotowywania mięsa z różnymi dodatkami na wielkiej płycie przy stole naokoło. Wygląda to bardzo spektakularnie, niestety w Polsce nie ma jeszcze żadnej takiej knajpy, mimo że tu są bardzo popularne.

A smakuje lepiej niż wygląda!
Friendsmas - po obiedzie pojechaliśmy di domu Isabelle.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Po czym poznać, że jesteś w USA?

Jak pojechać na wymianę do USA?

Amerykańskie Przekąski